Organizując Festiwal siłą rzeczy poznałem setki wspinaczy, alpinistów i himalaistów płci obojga. Niemalże wszyscy oni to wspaniali, dzielni i odważni ludzie. Wśród nich jedna, której nie sposób porównać do kogokolwiek innego.
To Alex Txikon.
Alex to utalentowany himalaista. W jego „portfolio” jest pierwsze zimowe wejście na Nanga Parbat w 2016 roku oraz wejście na 10 innych ośmiotysięczników. Mogłoby się zdawać, że kolejnym celem będzie jak najszybsze wejście na 3 pozostałe szczyty, aby być kolejnym posiadaczem Korony Himalajów i Karakorum i przejść na zasłużoną wspinaczkową emeryturę.
Nic z tych rzeczy – Alex od kilku lat zimy spędza w Himalajach próbując wejść albo nowymi drogami albo czystszym stylem na któryś ze zdobytych już zimą 8-tysięczników. W paromiesięcznym marznięciu bez sukcesów wspinaczkowych – tak ulubionej przez nas odmianie himalaizmu – odnajduje spokój i równowagę.

Ale zaraz po powrocie na niziny wskakuje w wir życia dla innych. W tym roku ledwie wrócił z Himalajów zorganizował autokar z rodzinnego Kraju Basków, który zawiózł na granicę polsko-ukraińską dary od hiszpańskich firm outdoorowych, by z powrotem zabrać chętnych uchodźców.
Ale chętnych było więcej niż miejsc. Zadzwonił wtedy do mnie i mówi swoim charakterystycznym angielskim z hiszpańsko-baskijskim akcentem – „Maciek, potrzebuję autokaru, załatwię kasę, ci ludzie potrzebują pomocy”. Zadzwoniłem do lądeckiego przewoźnika, Darka Blicharskiego, on sam nie mógł, polecił kogoś z odpowiednimi uprawnieniami, tego samego dnia przyszło potwierdzenie przelewu.
W swoim kraju Alex też bez ustanku komuś pomaga – jeździ na przykład do więzień na drugim końcu Hiszpanii, aby spotkać się i wesprzeć baskijskich więźniów politycznych celowo przetrzymywanych daleko od rodzinnych stron. To nie są jego osobiści przyjaciele czy znajomi – ale uważa, że tak trzeba, bo rodziny więźniów są zbyt biedne na dalekie podróże.
Na tegorocznym Festiwalu pokażemy film Anwar, w reżyserii Rosa García Loire. To kolejna odsłona działalności Alexa – dostarczanie energii elektrycznej ludziom, którzy do tej pory nie mieli na nią szans, a przez to i szans na edukację, rozwój i kulturę.
Alex jest najmłodszym z trzynaściorga rodzeństwa – może to wychowywanie w wielkiej rodzinie daje uważność na sprawy bliskich?
W tak zwanych wolnych chwilach, których Alex praktycznie nie ma, bo ciągle jest w ruchu, zajmuje się Aizkolaritza – czyli przerąbywaniem beli drewna na czas. Stąd u nas wzięły się zawody drwali i pokazy tego narodowego baskijskiego sportu. Podarował mi kiedyś swoją doskonałą siekierę – słabo bowiem wygląda w bagażu podręcznym na lotniskowych rentgenach – czeka w Lądku na jego kolejną wizytę.

Do tego wszystkiego Alex jest niezwykle… muzykalny. W piosence festiwalowej z 2020 roku jako jedyny nieprofesjonalista wchodzi idealnie w rytm, a do tego rozkręca festiwalowe imprezy tak, że mimo że nikt nie rozumie słów – i tak wszyscy się świetnie bawią.
Dlatego z największą przyjemnością zapowiadam pierwszego gościa zagranicznego, który po pierwsze przyjedzie zaprezentować nowy film, po drugie opowie o dwóch himalajskich zimach, po trzecie zawładnie nie jedną festiwalową imprezą. No i kazał włożyć siekierę do wody – znaczy – się przyda!
